Teatr nasz widzimy…
Właściwie to jest artykuł o „musztardzie po obiedzie”. Dotyczy nowego, okazałego budynku Teatru Muzycznego. Od pewnego czasu inwestycja ma ważne pozwolenie na budowę, więc… Odtąd za projekt całkowitą odpowiedzialność ponosi uprawniony projektant podpisany na projekcie budowlanym. Pewnie wie, co robi.
Jasne, bardzo się cieszymy, że nowa siedziba Teatru Muzycznego powstanie. Budynek będzie zlokalizowany w luce przy Kaponierze.
Teatr Muzyczny w tym miejscu ma szansę architektoniczne włączyć kaponierę i dziurę toruńską do tkanki miasta. Od dawna miasto jest oddzielone od Jeżyc niczym w XIX wieku przez mury fortecy i Bramę Berlińską.
Dodajmy, że na prezentacji „potencjału urbanistycznego” okolic dworca głównego zbudowanego od nowa (wraz z całkowitą przebudową węzła kolejowego) MPU ujęła dojście do Teatru – szacunkowo 8 minut spaceru i jesteśmy na spektaklu.
Nowy teatr w skrócie
Oto najkrótszy opis, kompilacja doniesień medialnych:
Nowa siedziba Teatru Muzycznego w Poznaniu ma być największym w kraju obiektem tego typu z widownią na blisko 1200 osób i nowoczesną sceną. Budynek stanie w samym sercu miasta u zbiegu ulic Święty Marcin i Skośnej. Jego łączna kubatura to 170 tys. metrów sześciennych.
Projekt gmachu został wyłoniony w konkursie architektonicznym rozstrzygniętym w 2019 roku. Wygrała go dynamiczna i bardzo charakterystyczna forma zaproponowana przez krakowską pracownię Romualda Loeglera (Atelier Loegler Architekci). Sędziowie konkursu docenili sposób odniesienia się do otaczającej zabudowy oraz kształt bryły wpisującej się w panoramę dzielnicy śródmiejskiej. Sąd zwraca uwagę na otwartość wyrazistej formy, zapraszający charakter foyer i estetykę strefy wejściowej.
Zdaniem projektanta oryginalny i silny kształt ma prowadzić dialog ze stojącym po drugiej stronie torów, oryginalnym biurowcem Bałtyk
Treści medialne i wizualizacje związane z wynikami konkursu wyglądają pięknie, a przynajmniej efektownie. My mamy jednak wątpliwości. A właściwie mają je ci spośród członków naszego Stowarzyszenia, którzy zawodowo zajmują się różnymi gałęziami „budowlanki”.
Obrazek prawdę Ci powie?
Jedna z wizualizacji przygotowanych przez autorów projektu przedstawia się następująco.
Pięknie, prawda! Według pobieżnego szacunku 8 czy 9 arów pięknej szklanej płyty od strony św. Marcina. Jak oni to zrobią?
Chyba NIE zrobią. Biorąc pod uwagę realia techniki, naszym zdaniem ta „ściana szkła” będzie się raczej wieczorami prezentowała jak na naszej przemalowanej wersji tego obrazka:
W skrócie: pojedyncza tafla okienna (trójwarstwowa, masa kilkuset (!) kilogramów) nie powinna (choć niby może) mieć wymiarów przekraczających 2×4 metry. Ramy dla takiego elementu nie mogą mieć szerokości mniejszej od 5 cm. To, co piszemy, wynika miedzy innymi z Warunków Technicznych (2021) określających maksymalną wartość współczynnika przenikania ciepła (U) dla stolarki otworowej na 0,9 W/m2K. Co oznacza, że każde okno musi mieć zespolenie 3-szybowe z tak zwaną ciepłą ramką, czyli ramką z tworzywa sztucznego. Nie chcemy tu nudzić szczegółami, jednak warto spojrzeć na ten detal konstrukcyjny – tak to mniej więcej wygląda i inaczej chyba nie może:
Inne rozwiązania nie są pewnie zupełnie niemożliwe, jednak byłyby niesamowicie kosztowne.
Być może jeszcze na „poprawionej” wizualizacji należałoby dodać belki poziome w ciągu elementów okiennych, ale nie mamy pewności, więc sprawę dodatkowych silnych poziomych akcentów optycznych pominiemy.
„Więc już pan się mija z prawdą!” – powiedział kierownik warsztatu Polmozbytu interweniującemu klientowi w filmie Barei. Na tę projektancką wizualizację powiedziałby chyba tak samo.
Muzyczne skosy
Jakoś tak się składa, że instytucje muzyczne w Polsce są budowane według dość oryginalnych projektów architektonicznych. Przywołajmy tu przykład szczecińskiej Filharmonii z roku 2014 (dużo zachwytów):
Kompleks Filharmonii Szczecińskiej wg projektu Estudio Barozzi Veiga (Hiszpania). Fot. D. Gorajski, F. Kacalski)
Kompleks w postaci wielokończystej białej bryły kojarzy się z górami lodowymi (przynajmniej póki uda się utrzymać budynek w białej czystości).
Innym muzycznym przykładem jest Opera Krakowska. I tu trafiamy na ten sam zespół projektowy, którego projekt wygrał poznański konkurs: pracownię Romualda Loeglera (Atelier Loegler Architekci). Naszym zdaniem to ważne, że to ta sama pracownia. Zresztą można to poznać „jak lwa po pazurach”:
Opera Krakowska nie ma może akcentów stożkowo-skośnych, ma za to kilka innych elementów wspólnych z poznańskim projektem: czerwień wypełniająca wnętrze, czerwień na zewnątrz i wielkie przeszklenia (porównajmy ramy na tym zdjęciu z ramami na oryginalnej wizualizacji poznańskiego projektu oraz z ramami na naszej przeróbce tej wizualizacji).
Inną cechą wspólną wszystkich trzech przywoływanych projektów instytucji muzycznych jest ich lokalizacja w centrach miast, w sąsiedztwie zabytków.
Nasze dzwonki alarmowe
Jeden z dzwonków już nam rozbrzmiewa: realizowalność ścian z ogromnymi przeszkleniami. Nie chodzi tylko o podejrzenie… hm… podrasowania wyglądu przez usunięcie ram z wizualizacji.
Patrząc na projekt mamy więcej wątpliwości – o koszty realizacji projektu i koszty utrzymania, w tym awaryjność (np. nieszczelność przeszkleń, vide Złote Tarasy i inne realizacje, które nie do końca okazały się szczelne na łączeniach tafli okiennych). Zresztą złożone konstrukcje szklane lubią pękać, coś o tym wiemy z Pl. Kolegiackiego, prawda?
Pojawia się refleksja: dlaczego konkursy wygrywają projekty, które są tak trudne do zrealizowania. Wręcz dziwolągowate, bo w porównaniu choćby z dwoma poprzednimi przykładami takie słowo się nam nasuwa. Czy decydują „hasła” towarzyszące prezentacji projektu? Ładne wizualizacje?
Wróćmy do rysunku lokalizacji budynku – zobaczmy jak bardzo jego kontur ozdobiony gwałtownymi ukosami odstaje od granic nieruchomości (to znaczy: nie są wymuszone przez przebieg granic):
Nie możemy pominąć jeszcze takich dzwonków alarmowych:
- ocena społeczna Opery Krakowskiej nie jest zbyt przychylna (funkcjonuje jako „makabryła”), choć tu chyba najbardziej decyduje ta wielobarwność (taka jarmarczna trochę) zespołu budynków i „takie sobie” dopasowanie starego łukowatego budynku d. ujeżdżalni z czerwonym potężnym budynkiem głównym; przypomina się „piękna” wizualizacja na Garbarach… Lub nadbudowa gdańskiego Domu Technika, której projekt wywołał określenie „disneylandyzacja przestrzeni”.
- projekt krakowski rychło wykazał wady typu budowlanego; dotyczyły bezpieczeństwa pożarowego, właściwości akustycznych (o rety! w filharmonii…), ergonomii szatni, bufetu… – zostały rozwiązane dodatkowym kosztem,
- koszt realizacji Opery Krakowskiej z planowanych 20 milionów ostatecznie wzrósł do prawie 100 milionów – nieomal pięciokrotnie!
- na deser okazało się, że żeby zatwierdzić jeden z projektów wyposażenia Opery, „niezbędna” była milionowa łapówka.
No i jeszcze jeden: pierwotna cena poznańskiego projektu 290 mln. już urosła do 380 mln. Oj, oby nasze dzwonki nie wywołały większego wzrostu! (w Krakowie wzrost wyniósł ok. 380%…)
Nieco de gustibus
… co jak wiadomo non est disputandum, ale trochę podyskutujemy.
Zagrożenie makabryłowatością dotyczy także projektu Teatru Muzycznego. Można wspominać o „dyskusji z Bałtykiem”, o „wyrazistej formie” i „estetyce strefy wejściowej”, a lud i tak oceni po swojemu. O „chlebaku” dworcowym także pisano hasła pozytywne.
Nic na to nie poradzimy: poznański projekt jakoś kojarzy się nam z dość sławnym budynkiem ZUS w Jeleniej Górze…
Te ukosy/uniki, przeszklenia, barwy… Budynek powstał w roku 1997 i jest „dzieckiem” architektury lat 90.
Inne skojarzenie: powojenny pawilon handlowy ze słodyczami (później nazywany „pawilonem Wedla”) w Warszawie:
dość lichy architektonicznie i słabo wpisany do otoczenia.
No ale tego rodzaju architektura bywa też uznawana za zabytek, jak budynek przystanku Warszawa Ochota:
No tak, różnie bywa z zabytkowością. Ale przecież o gustach niekoniecznie należy rozmawiać.
Pozostańmy lepiej na wcześniej opisanych wątpliwościach natury praktyczno-finansowej. To i tak nie byle jakie rozterki.