Czego nie wiemy o używaniu karty PEKA, a warto wiedzieć
Z wieloletniej praktyki używania t-portmonetki na PEKA wiemy, ze kilka istotnych zasad działania tego systemu bywa nieznanych wśród Pasażerów. Ich nieznajomość jest powodem większych czy mniejszych uciążliwości, niewygód lub nawet przepłacania. Co gorsze, nieświadomość pewnych zasad jest chyba przyczyna uznawania poznańskiego systemu komunikacji zbiorowej za „nieatrakcyjny”. Nie będziemy dyskutowali o atrakcyjności, chcemy tylko parę rzeczy podpowiedzieć – a nuż ktoś sobie to przemyśli i zacznie korzystać z tramwaju zamiast auta w zatorze?…
Naciskać czy nie?
Pytanie dotyczy tych dwóch górnych „przycisków” na ekranie kasownika.
Ponieważ przede wszystkim one rzucają się pasażerowi w oczy, kojarzą się (słusznie) z taryfą N(ormalną) lub U(lgową), a opatrzone są znakiem plus, nadal wielu nieświadomych pasażerów na początku podróży naciska ten przycisk i przykłada kartę. Mowa o pasażerach-singlach, którym nie towarzyszy nikt inny wymagający dopłacenia za przejazd.
Zasadniczo NIE NACISKAĆ!
Przypadki, w których w ogóle należy patrzeć na te dwa przyciski są rzadkie. Zwykły pasażer po prostu przykłada kartę do kasownika i w ten sposób oznacza na niej początek podróży. Inaczej zapłaci za przejazd dwukrotnie.
W dyskusjach nadal spotyka się pretensje o zawyżanie poboru opłat przez ZTM… A to właśnie dlatego.
Przycisków używamy, gdy posługujemy się kartą na okaziciela (karta nie ma więc zapisanego rodzaju taryfy, bo służy wielu osobom) lub gdy chcemy zapłacić z t-portmonetki za przejazd swój i dla dowolnej liczby innych osób, według przysługującej im taryfy normalnej lub ulgowej. Takich osób można dobrać aż 30.
t-portmonetka a papier
Od razu uwaga: mowa tu o biletach papierowych, które cenowo są identyczne z biletami kupowanymi przez aplikacje.
Każda podróż na t-portmonetkę jest tańsza od podróży na bilet jednorazowy. Najbardziej przekonujący przykład liczbowy:
W ciągu 15 minut możemy przejechać (dajmy na to) 10-12 przystanków. Koszt takiego biletu papierowego to obecnie 4,– zł. Podróż nawet przez 18 przystanków (i to bez liczenia czasu tej podróży) przy płaceniu t-portmonetką to 3,96 zł. W tym rozliczeniu t-portmonetka jest „efektywniejsza kosztowo” o jakieś 75…80%. Trasa długości 18 przystanków to podróż dość typowa do szkoły lub pracy.
Inny przykład: dojazd typu „do kościoła” 3 przystanki – koszt biletu papierowego (15-minutowego) 4,— zł, koszt przy t-portmonetce: 1,92 zł.
Przy tym naszym zdaniem koszt pierwszych przystanków w porównaniu z kolejnymi powinien być niższy, ale to odrębna dyskusja.
Podróże z przesiadkami
Przy wszystkich swoich wadach system PEKA jest „wspaniały” dla podróżnych korzystających z tras z przesiadkami.
Jeżeli podróż odbywa się nawet przez 4 odcinki (trzy przesiadki między różnymi liniami organizowanymi przez ZTM Poznań, nie mylić ze liniami swarzędzkimi!), najczęściej jest przez system traktowana jakby tych przesiadek nie było. A ponieważ opłata za każdy przystanek maleje stopniowo, podróż tak liczona jest wyraźnie tańsza. Gdyby system nie miał tej cechy, każdy odcinek byłby traktowany jako nowa podróż, ze stawką początkową 72 gr za przystanek.
Jakie warunki musza być spełnione, by 4 odcinki były traktowane jako jedna podróż? Otóż te:
- czas przesiadki (każdej z tych maksymalnie trzech) musi być nie dłuższy od 20 minut; czym jednak jest „czas przesiadki”? Jest to zapewne czas między „piknięciem” przy wyjściu z poprzedniego pojazdu a „piknieciem” w kolejnym pojeździe. Nie jest to więc czas przejścia z przystanku na przystanek, czas na spalenie papierosa (uwaga: na przystankach palić nie wolno!) czy czas na jakkolwiek inne spędzanie przerwy w podróży;
- przesiadka nie musi nastąpić w ramach tego samego węzła przesiadkowego – czyli na przykład w ramach węzła RONDO RATAJE lub OGRODY czy innego zespołu przystanków o tej samej nazwie. Systemowi PEKA jest całkiem obojętne na jakim przystanku podróż się przerwie, a na jakim wznowi. Pod warunkiem zmieszczenia się w 20 minutach między „piknięciami”;
- ponieważ system musi wiedzieć kiedy zakończyliśmy poprzedni etap podróży, żeby liczyć owe 20 minut, w podróży z przesiadkami TRZEBA „odpikać” kartę PEKA nawet gdy dojechaliśmy na przystanek końcowy linii! Przykład: dojechaliśmy tramwajem na Junikowo; o ile udajemy się na cmentarz, podróż jest zakończona i nie ma potrzeby „pikania” przy wyjściu. Przecież osiągnęliśmy koniec trasy, czyli koniec liczenia opłaty. Ale jeżeli przesiadamy się z tramwaju na autobus 177, 716 czy inny, przed wyjściem z tramwaju należy „odpikać” mimo iż to koniec trasy linii tramwajowej. Cel chyba już jasny: od przyłożenia karty w tramwaju przed wyjściem system mierzy tę przerwę i jeżeli zmieścimy się w 20 minutach, zaliczy podróż 177 jako ciąg dalszy. Bez „odpiknięcia” w tramwaju – nie. W każdym razie na to wskazują obserwację i nawet jeżeli w założeniach systemu jest inaczej, radzimy jednak wykonywać te „odpiknięcia” nawet na końcówkach tras…
- …ale… okazuje się, że jeżeli płacimy naszą t-portmonetką za inne osoby, ciągłość trasy z 20-minutowymi przesiadkami jest zachowana tylko dla posiadacza karty. Osobom dodanym (przyciskami +N/+U) po każdym nowym „odpiknięciu” podróż liczy się od nowa, czyli drogo. Szkoda.
Szybko, szybko, bo nie zdążę wysiąść
Bardzo często widzimy, że pasażerowie podchodzą z kartą do kasownika przed wyjściem prawie na ostatnią chwilę. Zwłaszcza w godzinach dużego napełnienia jest to uciążliwe, choć… zupełnie niepotrzebne! A brak „odpiknięcia” spowoduje, oczywiście, zaliczenie opłaty za podróż do końca trasy.
Tymczasem czas na „odpiknięcie” przed wyjściem z pojazdu zaczyna się mniej więcej od połowy odległości między sąsiednimi przystankami! Nie wiemy czy to jest technicznie zsynchronizowane, czy tylko tak się zwykle przypadkowo składa, ale można liczyć ten czas od początku zapowiedzi głosowej „następny przystanek …” Wówczas właśnie na kasowniku pojawia się napis z nazwą przystanku następnego i system „czeka na odpiknięcia” pasażerów wychodzących.
O tych napisach warto powiedzieć coś więcej, bo one są słabo czytelne, a przez to chyba mało znane.
Oto ekran kasownika PEKA (nie podoba nam się, ale jest jaki jest):
W górnej części mamy informację, o którą chodzi, na zbliżeniu wygląd tak:
Zauważmy, że górna ikona ma kształt strzałki WCHODZĄCEJ do pojazdu (tu symbol autobusu, choć fotografia została wykonana w tramwaju… trochę to niezgrabne), a przy niej numer liniowy i nazwa przystanku „17. Hetmańska Wiadukt”. Zatem osobom, które weszły i teraz przyłożą kartę do kasownika zostanie naliczona opłata począwszy od przystanku „Hetmańska Wiadukt”.
Dolna ikonka przedstawia strzałkę WYCHODZACĄ z pojazdu. Zatem w tym samym czasie przyłożenie karty przed wyjściem z pojazdu zakończy takiemu pasażerowi liczenie opłat na przystanku „Rondo Starołęka”.
Ikonka wyjściowa uaktywnia się właśnie mniej więcej w połowie długości odcinka przystankowego, wraz z zapowiedzią słowną. I odtąd – a nie dopiero tuż przed wysiadaniem – można „pikać” zakończenie podróży.
Trudno porzucić wrażenie, że późne przykładanie karty, tuż przed wysiadaniem, ma w tle obawę „jak za wcześnie skasuje, podleci kanar i mnie podsumuje za brak biletu”… No ale na to nic nie poradzimy. A raczej – radzimy to, co powyżej. Nie, kanar tu nie jest groźny, tak jest pomyślany system, by było wygodniej i by się nie tłoczyć. Opłata jest przecież za przejechanie liczby przystanków, a nie za dziesiątki metrów przejechane przez koła tramwaju.
Uwaga: dyskusja nad tym artykułem, jaka się rozwinęła na FB już po jego opublikowaniu, wskazuje, że trzeba być uważnym! Zdarza się ponoć, że zbyt gorliwi kierowcy/motorniczy za wcześnie przestawiają kierunek jazdy i podczas przesiadania na końcówce zamiast trafić na „przystanek dla wysiadających” na kasowniku, trafia się na „przystanek dla wsiadających” (dla jazdy w przeciwną stronę!). Wówczas zamiast numeru przystanku ostatniego z kolei, nazwa przystanku jest poprzedzona zerem. Innymi słowy: spodziewamy się, że system zaliczy nam koniec odcinka podróży przed przesiadką, a system tymczasem zalicza nam CAŁY KAWAŁ TRASY WSTECZ! Być może całą trasę tej linii, którą właśnie przyjechaliśmy… Trochę paranoiczne, nie? Zatem uwaga na numer przystanku na kasowniku – na powyższej ilustracji jest to 18. Nie może być zero. Niestety, tego rodzaju bezmyślne działanie, rujnujące istotę naszego systemu komunikacji, nie dotyczy jedynie zbyt wczesnego grzebania w trasie podróży. Jakiś czas temu Wysoko Postawiony Urzędnik Miasta sam stał się ofiarą (mamy świadka…) zbyt wczesnego odjazdu tramwaju na pętli, która z definicji jest wymyślona jako przesiadkowa, z liniami autobusowymi o charakterze dowozowym do tramwaju. Kierowcy czują jakiś imperatyw trzymania się ściśle rozkładu jazdy nawet gdy widzą nadjeżdżający tramwaj, z którego maja przejąć pasażerów, to sens tego układu. A zdarza się tam dość często.
Poczekam aż ruszy
To dość zabawna przypadłość: nierzadko pasażer wsiadający na pętli siada na krzesło, czeka aż pojazd ruszy i dopiero wtedy podchodzi „dekownika”… Z czego to wynika? Pasażer płacący za liczbę przejechanych przystanków zachowuje się jak pasażer z biletem papierowym, w którym liczy się czas. Czy to zamyślenie? A może pasażer nie jest pewny czy w końcu pojedzie tym pojazdem?
Tak czy inaczej – nie, jeżeli jesteśmy pewni tej podróży, moment „odpiknięcia” karty przed ruszeniem nie ma, oczywiście, żadnego znaczenia. Jeszcze raz warto przypomnieć: t-portmonetka liczy przejechane przystanki, nie czas podróży.
Zmiana strefy taryfowej podczas podróży
Oba powyższe temat spotykają się w jeszcze jednym działaniu pasażerów: jest to przekraczanie granicy strefy taryfowej.
Dyskusja internetowa po opublikowaniu pierwszej wersji tego artykułu wskazała, że część pasażerów wzorem późnego „odpikania” początku podróży lub późnego przykładania przed przystankiem wysiadania, także dziwnie postępują przy zmianie strefy. Czytelniczka Natalia pisze:
Korzystanie z opcji +ABC: Często osoby posiadające bilet sieciowy tylko na strefę A zrywają się z miejsca na granicy strefy, żeby odbić t-portmonetkę, a mogą to zrobić na początku podróży.
Tak jest i to właśnie radzimy. Skoro wiemy, że przekroczymy granicę strefy zapisanej na karcie PEKA, użyjmy przycisku +ABC na samym początku podróży. Potem może się zapomnieć…
Przy okazji: planujemy opracowanie zbioru komunikatów głosowych, których jeszcze nie ma, a które chcielibyśmy podpowiedzieć ZTM. Wśród nich jest też propozycja komunikatu w stylu „dalsza podróż możliwa dla posiadaczy biletu obejmującego strefę X” wypowiedziana na przystanku poprzedzającym granicę stref.
A strefy są CZTERY wbrew temu symbolowi na przycisku (+ABC; powstał przed przyłączeniem obszaru Zaniemyśla do ZTM).
Szlaban na koszt podróży w dobie
Dla szczególnia aktywnych pasażerów poznańskiego ZTM ważne jest, że nigdy system nie pozwoli na „przepłacenie”. Jeżeli liczba podróży i przejechanych przystanków w ciągu doby dojdzie do stanu, w którym cena łączna (powtórzmy: sumowana w ciągu tej samej doby) dojdzie do ceny biletu 24-godzinnego według taryfy czasowej ZTM, system przestaje dalej doliczać koszt kolejnych przystanków.
Krótko mówiąc, za podróże opłacane t-portmonetką w ciągu doby nigdy nie zapłacimy więcej niż taryfa przewiduje za bilet dobowy. Co chyba logiczne i dobrze, że istnieje.