Poszukaj RKAP42

Opublikowano przez IdP w dniu

Niedawno powrócił w mediach temat praktyczny, który od lat także nas nurtuje. Wspominaliśmy o nim już w roku 2019, a i wtedy nie był nowy. Chodzi o „ludzką”, czyli praktycznie użyteczną i czytelną numerację przystanków na sieci ZTM.

Tu nasze publikacje, linki od razu prowadzą do fragmentów omawiających ten problem (bo artykuły są długie i wielotematyczne):

listopad 2019

styczeń 2023

Radio Emaus przeprowadziło rozmowę z Kacprem Nowickim, który nieraz urządzał różnego rodzaju happeningi w celu pokreślenia jakiegoś poznańskiego problemu. Tym razem młody aktywista umieścił dodatkowe numerki platform przystankowych na węźle Rondo Kaponiera, pod którą to nazwą należy rozumieć w rzeczywistości 10 odrębnych przystanków położonych na dwóch poziomach terenu. W innych węzłach bywa podobnie: węzeł Rondo Rataje to nominalnie 8 różnych przystanków, ale przecież w ramach samego „dworca” jest więcej stanowisk. Poznań Główny to 9 odrębnych przystanków tak rozrzuconych, że podczas przesiadania droga przejścia pieszego może wynieść 450 metrów (nawet 540 m, nadal miedzy przystankami nazywającymi się „Poznań Główny/Poznań Main Station”), a węzeł Rondo Śródka to aż 12 odrębnych „platform”, wśród nich dodatkowo wielostanowiskowy dworzec. I tak dalej.

„Walka” o wprowadzenie czytelnej numeracji platform trwa jak widać od wielu lat. W wywiadzie radiowym Nowicki wspomina skrótowo, że temat był poruszany między innymi w Komisji Transportu Rady Miasta, a jego poruszanie lub zadawanie pytań kończy się uzasadnieniem, że się nie da i drogo by kosztowało.

Nie znamy szczegółów tych posiedzeń i argumentacji na „nie”. Ale po wysłuchaniu rozmowy radiowej trudno oprzeć się wrażeniu, że w sprawie od lat zachodzi jakieś grube nieporozumienie.

Nowicki wspomina rozmaite „przeszkody”, które mu zakomunikowano: na przykład „konieczność dorobienia tych numerów do wszystkich komunikatów głosowych” – ależ skądże! Przecież w ogóle nie o to chodzi.

Inny powód: własność wiat przystankowych „innego podmiotu”, czyli Międzynarodowych Targów Poznańskich (a to ci „inny podmiot”… oczywiście jest to biurokratyczna wymówka, bo taka czy inna podstawa prawna działania miejskiego podmiotu nie może go w żaden sposób pozbawić funkcji prospołecznych, skoro został powołany przez Miasto, by działał na jego rzecz; Miasto = ogół mieszańców!). Z tego powodu ma wynikać (o ile aktywista niczego nie pokręcił w wywiadzie) niemożność umieszczania na takich wiatach napisów, o które chodzi. Znów jest to ślad jakiegoś nieporozumienia: napisy „Rondo Jana Nowaka-Jeziorańskiego” można umieszczać, ale napisu „Rondo Jana Nowaka-Jeziorańskiego 03” już nie? To wynika z ustawy Kodeks spółek handlowych czy z „tajemnicy przedsiębiorstwa”?… Numery linii obsługiwanych z tego przystanku (dość często i sprawnie zmieniane – naklejane i odklejane przy licznych ostatnio zmianach tras) można umieszczać, a te dwie cyfry plus odstęp już nie? Na czym tu polega problem?

Wprowadzenie dodatków z numeracją platform miałoby według Nowickiego (a raczej udzielonej mu odpowiedzi) kosztować milion. A skądże to? Czy częste przeklejania rozkładów jazdy i tych numerków linii to właśnie tak wysoka cena? To jakieś dodatkowe „prace zlecone” na zewnątrz, poza ZTM? Przecież ta codzienna nieomal działalność ze zmianami rozkładów i numerków ogólnie obejmuje prawie trzy tysiące (!) przystanków sieci ZTM i jakoś to funkcjonuje, przy czym przecież główne koszty pokrywane przez ZTM dotyczą przewoźników, a nie działania ekip zmieniających takie czy inne oznaczenia na przystankach.

Czy zatem wszyscy mówimy o dokładnie tym samym problemie?

Istotą takiej modyfikacji, znanej od dawna w Warszawie, ale też w kilku co najmniej innych miastach, jest możliwość poinformowania pasażera (głównie obcego w mieście) na który przystanek ma się udać, by pojechać właściwą linią we właściwym (!) kierunku – obserwuj tabliczki, jak się zgadza numer, to to jest właściwy przystanek, stąd ruszaj.  Albo o możliwość umówienia się w różnych sprawach w konkretnym miejscu. A z pewnością nie jest potrzebne wysłuchanie w tramwaju komunikatu o najbliższym przystanku typu „Most Teatralny zero dwa”. Chodzi wyłącznie o, po prostu, doklejenie dwucyfrowych napisów do już istniejących – i tyle.

Każdy z ponad trzech tysięcy istniejących przystanków ZTM (platform) ma już i tak swój numer, ale jest to twór czysto „informatyczny” w rodzaju RRAT43 czy FRRY41; odgadnie ktoś gdzie to?

Te kodowe oznaczenia z systemów informatycznych są zresztą oficjalnie publikowane: ma je w nagłówku każdy rozkład jazdy zamocowany na przystanku. Tylko co z tego? Ani to możliwe do użycia w praktyce, ani to zauważalne – budowa tego kodu każdego normalnego pasażera podświadomie odstrasza od jakiegokolwiek zajmowania się nim, jego znaczeniem czy tym bardziej zapamiętania do używania.

Ponadto systemy informatyczne (te same, z których informacje czerpią wszystkie aplikacje z rozkładami jazdy, są to dane otwarte publikowane w Internecie przez ZTM ze zmianami online co 10 sekund) posługują się innymi jeszcze oznaczeniami przystanków: identyfikatorem cyfrowym i oczywiście nazwą jako tekstem. Zatem każda platforma przystankowa jest systemowo oznaczana na różne sposoby – skąd więc problem dodania jeszcze tych dwóch cyfr do nazwy? Specyfikacja kodowania GTFS, według której jest to zorganizowane, przewiduje zresztą jeszcze dwa pola w bazie danych o przystankach: pole „jak czytać nazwę przystanku” (istotna w wielu językach) oraz pole „opis przystanku”, oba pola są nieobowiązkowe do stosowania, ale przewidziane. Zatem nazwa przystanku może być np. inaczej zapisana w bazie danych do przeczytania, a inaczej do innych celów, na przykład do wyświetlania w aplikacji (bo w końcu głównie o to zastosowanie tu chodzi). To tylko taka ciekawostka, nie sugerujemy tu konkretnego rozwiązania, a tylko opisujemy elastyczność standardu.

Skąd zatem aż tak wielki problem, że wprowadzenie tej „oczywistości” nie może się odbyć przez tyle lat?